II Kor. 12, 1-10
Apostoł Paweł miał widzenia i objawienia, w których otrzymywał od Pana pewne rzeczy, aby je później przekazać innym (mówią o tym Dz. 16,16-18; I Kor. 2,10-13; 11,23-25; Gal. 1,11-12). Jego zachwycenie do trzeciego nieba było jednak przeznaczone tylko dla niego, aby go wzmocnić i pocieszyć na drodze wiary, zaś przede wszystkim w jego trudnej służbie. Raj czy też trzecie niebo jest miejscem naszych błogosławieństw.
Kiedy Paweł został zachwycony do raju, to nie wiedział, czy znajduje się w ciele czy poza nim. W każdym razie był zupełnie oddzielony od wszystkiego, co było w nim ze starej natury. Taki jest właśnie nowy człowiek, człowiek w Chrystusie, który od momentu swego nawrócenia zaczyna „pasować do nieba”.
Gdy Paweł mówi o sobie, to ma na myśli siebie takiego, jakiego widziano go na co dzień. Ponieważ w nim samym nie tylko znajdował się nowy człowiek poczęty z Boga, ale także cielesna natura, stąd też istniało niebezpieczeństwo popadnięcia w pychę. Paweł mógłby przecież chełpić się tym, czego doświadczył. Aby temu zapobiec, Bóg wbił w jego ciało cierń. Apostoł myśląc, że będzie to przeszkodą w jego służbie, modlił się w tej sprawie trzy razy do Pana, aby ten cierń został mu zabrany. Ale Pan pokazał mu konieczność posiadania tego ciernia i jednocześnie zapewnił go, że wystarczająco udzielił mu swojej łaski. Paweł to przyjął i już wiedział, że wszystko w jego życiu i służbie zawdzięcza jedynie mocy Pana.
II Kor. 12, 11-21
Kiedy fałszywi apostołowie zaatakowali apostoła Pawła, to Koryntianie mieli wówczas stanąć w jego obronie i go polecić (w.11). Cechy apostoła (przede wszystkim wytrwałość - por. II Tym. 3,10), które Paweł przejawiał przebywając pośród nich, powinny ich do tego zachęcić. Oni nie poparli go w tej sytuacji, z tego powodu apostoł musiał mówić o sobie samym, co było jednak przeciwne jego naturze.
Miłość apostoła wobec Koryntian, jaką tu widzimy, rzeczywiście jest poruszająca. Paweł wszystko bierze na siebie tylko po to, aby ich pozyskać. On nie odwraca się od nich z powodu tego, że oni nie okazali mu miłości. Już trzeci raz był gotów, aby przybyć do Koryntu, ponieważ jak mówi 14 wiersz, on ich „szukał”, czyli dążył do tego, aby dotrzeć do ich serc. Tak, jak rodzice poświęcają się dla swoich dzieci, tak samo i Paweł chciał oddać siebie samego, i wszystko co posiadał, Koryntianom. Im mniej oni go miłowali, tym większa była jego miłość do nich. Czyż nie musiało to poruszyć ich serc?
Ani Paweł, ani jego współpracownicy nigdy nie przyjęli jakiejkolwiek pomocy materialnej od Koryntian. Paweł sam troszczył się o wszystko, aby nie być dla nich ciężarem. Na sercu leżało mu tylko to, aby Koryntianie wzrastali duchowo. Ale tym, co go martwiło, był ich zły stan duchowy. On obawiał się, że gdy do nich przybędzie, ujrzy wiele uczynków ciała (w.20). Te niewyznane grzechy były powodem, dla którego Paweł miał zdecydowanie wystąpić przeciwko wszelkiemu złu. Jego przyjście nie miało być zatem czymś radosnym. Stan duchowy Koryntian sprawił, że apostoł Paweł przyszedł do nich w smutku i z pokorą. Grzeszne i niepokorne życie wielu z nich naprawdę dogłębnie go poruszało.