Po tym poznaliśmy miłość, że On (Chrystus) za nas oddał życie swoje. Miłujmy więc, gdyż On nas przedtem umiłował.
1 List Jana 3,16; 1 List Jana 4,19
Jestem Edwardo. Miałem 8 lat, kiedy urodził się mój brat i 10, kiedy moi rodzice rozeszli się. W dniu, w którym mama odeszła z młodszym bratem, w moim życiu wszystko stanęło na głowie. Czułem się porzucony! Dziadkowie zabrali mnie do siebie. Chociaż byli dla mnie dobrzy, ja staczałem się: moją młodość wypełniało coraz większe uzależnienie od alkoholu, papierosów i narkotyków.
Kiedy miałem 13 lat, moja babcia uwierzyła w Jezusa Chrystusa. Bardzo się starała jak najwięcej mi o Nim opowiadać, ale z czasem przestałem jej słuchać. Jednak słowa o miłości, pokoju i lepszym życiu zapadły gdzieś w mojej pamięci.
Gdy skończyłem 14 lat, chciałem rzucić narkotyki i zmienić swoje życie. Niestety bezskutecznie. Byłem nastoletnim niewolnikiem.
Przez ponad 10 lat babcia regularnie do mnie dzwoniła i zapraszała na chrześcijańskie spotkania. Zawsze odrzucałem jej propozycje, aż do 29 października 2006 roku. To był dzień, w którym po raz pierwszy przyjąłem jej zaproszenie. Kaznodzieja mówił o Jezusie, który tak bardzo nas kocha, że był gotowy za nas umrzeć. Poruszyło to moje serce jak nigdy dotąd.
Potem apelowano do słuchaczy, aby przyjęli Pana Jezusa, jako swojego osobistego Zbawiciela! Rozpłakałem się – zdawałem sobie sprawę, że jestem wielkim grzesznikiem i potrzebuję ratunku. Tego dnia znalazłem Go w Chrystusie, moim Panu. Dokonał On we mnie potężnego dzieła! Dziś jestem wolny od wszystkich nałogów i wraz z innymi chrześcijanami odwiedzam więźniów, by opowiadać im ewangelię, by uwierzyli, że nadzieja i dla nich nie zgasła!
Posłuchaj tekstu kartki
