II Kor. 13, 1-13
Kiedy apostoł Paweł po raz pierwszy przybył do Koryntu, głosił tam ewangelię. Na skutego tego zwiastowania wielu się nawróciło. Następnie powstało tam miejscowe zgromadzenie. Druga wizyta Pawła w Koryncie, nie doszła do skutku ze względu na zły stan duchowy Koryntian. Tak więc Paweł napisał do nich najpierw pierwszy, a następnie drugi list. Koryntianie mieli zatem na dwa sposoby potwierdzone słowa Pawła – poprzez jego pierwszą wizytę oraz obydwa listy. Za trzecim razem Paweł miał podjąć stanowcze działania.
Koryntianie jak wiemy podali jednak jego służbę w wątpliwość. Czy nie pamiętali już o tym, że był on Bożym narzędziem ku ich nawróceniu? Dlatego Paweł pyta ich: Czy szukacie dowodów, że Chrystus we mnie mówi? Poszukajcie Go w sobie samych. Czy jesteście chrześcijanami czy też niewierzącymi? Jeśli jesteście chrześcijanami, zatem Chrystus przeze mnie przemawiał. Ale jeśli jesteście niewierzącymi, to przyznaję wam rację, że nie jestem sługą Chrystusowym.
Doskonałość, o której mowa w wierszu 9, nie oznacza całkowicie bezgrzesznego stanu, który można osiągnąć na ziemi. Nikt w tym życiu nie dojdzie aż tak daleko (I Jana 1,8). Był tylko jeden taki człowiek, który tego dokonał - nasz Pan. W tym wierszu chodzi o drogę wzrostu w pobożności, o życie w mocy dobra poprzez Słowo Boże, a wszystko to przez działanie Ducha Świętego. Przy tym to stare „ja” już nie jest aktywne, lecz pozostaje w śmierci. W tym sensie jest zrozumiałe napomnienie z wiersza 11 – „bądźcie doskonali”.
II Kor. 12, 1-10
Apostoł Paweł miał widzenia i objawienia, w których otrzymywał od Pana pewne rzeczy, aby je później przekazać innym (mówią o tym Dz. 16,16-18; I Kor. 2,10-13; 11,23-25; Gal. 1,11-12). Jego zachwycenie do trzeciego nieba było jednak przeznaczone tylko dla niego, aby go wzmocnić i pocieszyć na drodze wiary, zaś przede wszystkim w jego trudnej służbie. Raj czy też trzecie niebo jest miejscem naszych błogosławieństw.
Kiedy Paweł został zachwycony do raju, to nie wiedział, czy znajduje się w ciele czy poza nim. W każdym razie był zupełnie oddzielony od wszystkiego, co było w nim ze starej natury. Taki jest właśnie nowy człowiek, człowiek w Chrystusie, który od momentu swego nawrócenia zaczyna „pasować do nieba”.
Gdy Paweł mówi o sobie, to ma na myśli siebie takiego, jakiego widziano go na co dzień. Ponieważ w nim samym nie tylko znajdował się nowy człowiek poczęty z Boga, ale także cielesna natura, stąd też istniało niebezpieczeństwo popadnięcia w pychę. Paweł mógłby przecież chełpić się tym, czego doświadczył. Aby temu zapobiec, Bóg wbił w jego ciało cierń. Apostoł myśląc, że będzie to przeszkodą w jego służbie, modlił się w tej sprawie trzy razy do Pana, aby ten cierń został mu zabrany. Ale Pan pokazał mu konieczność posiadania tego ciernia i jednocześnie zapewnił go, że wystarczająco udzielił mu swojej łaski. Paweł to przyjął i już wiedział, że wszystko w jego życiu i służbie zawdzięcza jedynie mocy Pana.
II Kor. 12, 11-21
Kiedy fałszywi apostołowie zaatakowali apostoła Pawła, to Koryntianie mieli wówczas stanąć w jego obronie i go polecić (w.11). Cechy apostoła (przede wszystkim wytrwałość - por. II Tym. 3,10), które Paweł przejawiał przebywając pośród nich, powinny ich do tego zachęcić. Oni nie poparli go w tej sytuacji, z tego powodu apostoł musiał mówić o sobie samym, co było jednak przeciwne jego naturze.
Miłość apostoła wobec Koryntian, jaką tu widzimy, rzeczywiście jest poruszająca. Paweł wszystko bierze na siebie tylko po to, aby ich pozyskać. On nie odwraca się od nich z powodu tego, że oni nie okazali mu miłości. Już trzeci raz był gotów, aby przybyć do Koryntu, ponieważ jak mówi 14 wiersz, on ich „szukał”, czyli dążył do tego, aby dotrzeć do ich serc. Tak, jak rodzice poświęcają się dla swoich dzieci, tak samo i Paweł chciał oddać siebie samego, i wszystko co posiadał, Koryntianom. Im mniej oni go miłowali, tym większa była jego miłość do nich. Czyż nie musiało to poruszyć ich serc?
Ani Paweł, ani jego współpracownicy nigdy nie przyjęli jakiejkolwiek pomocy materialnej od Koryntian. Paweł sam troszczył się o wszystko, aby nie być dla nich ciężarem. Na sercu leżało mu tylko to, aby Koryntianie wzrastali duchowo. Ale tym, co go martwiło, był ich zły stan duchowy. On obawiał się, że gdy do nich przybędzie, ujrzy wiele uczynków ciała (w.20). Te niewyznane grzechy były powodem, dla którego Paweł miał zdecydowanie wystąpić przeciwko wszelkiemu złu. Jego przyjście nie miało być zatem czymś radosnym. Stan duchowy Koryntian sprawił, że apostoł Paweł przyszedł do nich w smutku i z pokorą. Grzeszne i niepokorne życie wielu z nich naprawdę dogłębnie go poruszało.
II Kor. 11, 1-15
Apostoł Paweł przypomina tutaj Koryntianom, że on przecież nie związał ich ze sobą, czy też inaczej mówiąc, nie uczynił ich swoimi zwolennikami, lecz połączył ich z Chrystusem. Oni byli zaręczeni z Chrystusem i mieli żyć dla Niego jako dla swojego Oblubieńca. Apostoł jednak obawiał się, że serca Koryntian zostaną odwrócone od Chrystusa przez fałszywych nauczycieli. Jakże smutne byłoby to dla Pana, który przecież ich, tak jak i nas, umiłował i zmarł na krzyżu!
Nasz sposób myślenia jest celem ataku nieprzyjaciela, który chce nas odwieść nas od szczerego, prostolinijnego trwania przy Panu. To w tych wersetach jest nam powiedziane, abyśmy byli czujni, gdyż nam wszystkim grozi niebezpieczeństwo, że nasz rozum będzie miał więcej do powiedzenia w naszym życiu niż Słowo Boże.
W wierszu 12 apostoł podaje powód, dlaczego nie chciał przyjąć żadnej pomocy materialnej od zborów w Achai. Fałszywi nauczyciele szczycili się tym, że pracują całkowicie za darmo. Zatem jeśli Paweł przyjąłby od Koryntian jakąś pomoc materialną, stałoby się to okazją dla fałszywych pracowników, aby oskarżać Pawła, że pracuje z pobudek finansowych.
Na końcu tego rozważanego przez nas fragmentu apostoł bezlitośnie obnaża tych zwodzicieli. Jeśli szatan przyjmuje postać anioła światłości, a jego słudzy udają sługi sprawiedliwości, staje się to bardzo niebezpieczne. Jakże łatwo dajemy zwieść się pięknymi, wyszukanymi słowami! Musimy jednak pamiętać, że jedynym sprawdzianem jest to, czy głosi się naukę Chrystusową, czyli prawdziwą ewangelię, a nie jakąś inną (w.4).
II Kor. 11, 16-33
Fałszywi nauczyciele, którzy szczycili się samymi sobą i tak wiele czynili szumu wokół własnej osoby i swoich działań, poniekąd zmusili apostoła Pawła, aby i on mówił o sobie. Apostoł czyni to jednak nazywając siebie samego głupcem. To, że Paweł opowiada o sobie, daje Koryntianom możliwość porównania tego z tym, co słyszeli od tamtych nauczycieli i wyciągnięcia wniosków. Wiersz 20 mówi o tym, w jaki sposób zwodziciele traktowali Koryntian. Czy Paweł kiedykolwiek tak postępował?
Jeśli chodzi o pochodzenie, to fałszywi apostołowie mogli się jeszcze porównywać z apostołem Pawłem, ale przy pytaniu czy są sługami Chrystusowymi, wyszło na jaw, że to były jedynie deklaracje, gdyż w rzeczywistości byli sługami szatana.
Opis cierpień, jakie apostoł Paweł zniósł w swojej służbie dla Pana, uzupełnia nieco to, o czym czytamy w Dziejach Apostolskich. Możemy zapytać, czy w zasadzie był jeszcze ktoś, kto zniósł tak wiele niebezpieczeństw, opresji, prześladowań i niedostatków jak Paweł, a jednak w tym wszystkim pozostał stały i niewzruszony, wierny Panu...?
Jeśli były w ogóle takie osoby, to z pewnością nie należeli do nich ci fałszywi nauczyciele. Jakież zawstydzające musiało to być dla Koryntian, że ulegli tym złym wpływom i pozwolili na podanie w wątpliwość służby apostoła, jego stanowiska oraz autorytetu. Chociaż my dzisiaj nie przechodzimy przez tak trudne doświadczenia, o których mówi tu apostoł Paweł, to czy jednak nie powinna leżeć nam na sercu troska o zbór, czyli o dobro braci i sióstr (w.28)?
II Kor. 10, 1-7
Od tego rozdziału rozpoczyna się nowe zagadnienie tego listu. Do tej pory na pierwszym planie była służba oraz owoce tej służby. Teraz natomiast podkreślona jest sama osoba sługi - w przypadku Pawła prawdziwego sługi Pana, w przeciwieństwie do fałszywych nauczycieli, którzy byli w Koryncie. Apostoł pokazuje, że ci nauczyciele szukali różnych sposobów, aby odwieść Koryntian od Chrystusa, dlatego Paweł podaje im środki, dzięki którym będą mogli ich rozpoznać.
Apostoł Paweł raczej nie mógł nikogo zachwycić, czy komuś zaimponować swoim wyglądem. Ale z wszelką pokorą i łagodnością sprawował on swoją służbę. Ta służba była bowiem od Boga, dlatego on tak zdecydowanie popierał sprawę Pańską, a występował przeciwko fałszywym nauczycielom.
Chociaż Paweł żył na tym doczesnym świecie w ciele i służył Bogu, to jednak nie walczył cielesnymi środkami takimi jak: pewność siebie, wyniosłość i pycha, lecz walczył po Bożemu. Tylko Boża broń jest w stanie zniszczyć ludzkie wyobrażenia, filozoficzne poglądy i systemy oraz przekonania oparte na ludzkiej mądrości. Nie jest w zasadzie trudno rozpoznać, że chodzi tu o miecz Ducha, którym jest Słowo Boże. Jedynie tą bronią osiąga się w tym przypadku potrójny cel:
1) Słowo niszczy wszelką pychę, która pojawia się zamiast Bożej postawy.
2) Ono prowadzi wierzących do posłuszeństwa i do poddania się Chrystusowi.
3) Jak tylko się Koryntianie zdystansowali od fałszywych nauczycieli, to Paweł zgodnie ze swoim apostolskim autorytetem mógł zdecydowanie wystąpić przeciwko ich nieposłuszeństwu względem Słowa Bożego.
II Kor. 10, 8-18
Ta „władza” czy też „moc”[1], o której pisze apostoł Paweł w wierszu 8, jest tym apostolskim autorytetem, w który wyposażył go uwielbiony Pan. Powołanie się na ten autorytet miało jednak służyć ku budowaniu, a nie ku niszczeniu czegokolwiek. (por. II Kor. 13,10). Z tego względu apostoł Paweł był bardzo ostrożny w używaniu udzielonego mu autorytetu. Jednak dla fałszywych nauczycieli w Koryncie było to akurat okazją, aby podważyć lub wręcz zniszczyć zaufanie Koryntian wobec apostoła. Oni wykorzystali właśnie jego uniżoną, pokorną postawę, którą widzieli, aby pokazać pewną dysproporcję, pewną niezgodność między jego mocnymi listami a jego marną, byle jaką mową. Nie chodziło jednak przecież tutaj o samego Pawła, lecz o Słowo, które było głoszone, gdyż to Słowo miało przecież tę samą moc, czy przekazywane pisemnie czy ustnie.
Wiersze 13-18 pokazują właśnie różnicę pomiędzy prawdziwym sługą a fałszywymi nauczycielami. Prawdziwi słudzy Pana pozostają w tym obrębie działania, jaki przydzielił im Pan. Natomiast fałszywym nauczycielom Bóg nie wyznaczył tej służby, dlatego działają na polu innych pracowników. Oni szczycą się osiągnięciami, które w rzeczywistości są owocami pracy i trudu innych. Końcowe wiersze pokazują nam, że prawdziwy sługa Pana ma tylko jeden powód do chwały – on szczyci się tylko Panem, dla niego liczy się jedynie to, co Pan o nim myśli, a nie ludzie.
[1] Słowo użyte w niemieckim tłumaczeniu Biblii.
II Kor. 9, 1-7
Wydawało się zbytecznym pisać do Koryntian odnośnie pomocy materialnej dla świętych w Jerozolimie, skoro byli oni gotowi udzielić jej już rok wcześniej, a ich gorliwość stała się pobudką dla innych. Jednak apostoł dobrze znał swoich umiłowanych Koryntian. On też dokładnie wiedział, że byli oni prędcy w mówieniu i zastanawiał się, czy rzeczywiście za ich deklaracjami nastąpi czyn. Z tego też względu apostoł przemyślał tę sprawę i posłał przed sobą braci, którzy mieli przekonać Koryntian, aby w końcu coś przedsięwzięli. Zbiórka miała być dobrowolna, a nie przymusowa. Paweł nie chciał, żeby dokonywano zbiórki dopiero gdy on przyjdzie (I Kor. 16,2b), gdyż Koryntianie byliby wówczas zmuszeni urzeczywistnić swoje wcześniejsze zamiary. Nie byłby to wówczas żaden błogosławiony dar, lecz coś całkowicie wymuszonego.
Wiersze 6 i 7 są ważne również dla nas. Nasze dawanie zostało porównane z sianiem, po którym następuje żniwo, czyli zbiór tego, co się zasiało. Właśnie żniwo będzie odpowiednie do zasiewu. Pan, któremu w pierwszej kolejności dajemy nasze ofiary, nigdy o tym nie zapomni (Hebr. 6,10). Kto zaś skąpo sieje, będzie miał mały zbiór, kto natomiast sieje obficie, będzie zbierał pełnymi garściami. Pan patrzy także na nastawienie, z jakim coś dajemy. Czy czynimy to z przymusu czy też dobrowolnie i z radością? Bóg, który sam dał to, co było mu najmilsze – swego jednorodzonego Syna – dał Go całkowicie dobrowolnie. Dlatego też On miłuje radosnego i chętnego dawcę.
II Kor. 9, 8-15
Jeszcze raz apostoł Paweł wyraźnie podkreśla, że Bóg jest w stanie pobłogosławić każdemu ochotnemu dawcy. Bóg nigdy nie zapomni niczego, co dla niego uczyniliśmy. On będzie się również troszczył o to, aby dawca miał wszystkiego pod dostatkiem, czyli tyle, ile rzeczywiście potrzebuje.
Wiersze 10-15 są swego rodzaju podsumowaniem tematu zawartego w rozdziałach 8 i 9. Jest nam zatem przypomniane, że wszystko, co otrzymaliśmy, a co możemy jeszcze przekazać dalej, pochodzi tylko od Boga. Tak też powiedział kiedyś Dawid: „Wszak od Ciebie pochodzi to wszystko i daliśmy tylko to, co z twojej ręki mamy” (I Kron. 29,14).
Co więcej, nie tylko wszystko to pochodzi od Boga, ale również wznosi się do Niego podziękowanie z serc tych, którzy ten dar otrzymali.
Zatem nie chodzi jedynie o zaspokojenie potrzeb wierzących, lecz też o dziękczynienie Bogu i o radość, którą odczuwają obdarowani. Wierzący z Jerozolimy naprawdę cieszyli się, że ewangelia zmieniła serca i życie tych, którzy kiedyś byli poganami, a teraz stali się czynni w miłości braterskiej i myśleli o biednych w Jerozolimie. To także powodowało, że z serc obdarowanych wznosiły się modlitwy wstawiennicze za darczyńcami i pragnienie ujrzenia ich. Wszystko to posłużyło ku temu, aby tę braterską więź pomiędzy wierzącymi jeszcze bardziej zacieśnić. Słowa z wiersza 15 były kolejną zachętą dla Koryntian, aby wspólnie zebrać potrzebne środki.